W
marcu minie rok, odkąd do mojej pielęgnacji weszły NA STAŁE kosmetyki azjatyckie, ze szczególnym
uzwględnieniem
marek koreańskich. Mimo całej mojej miłości do produktów naturalnych, stwierdzam
na swoim
przykładzie,
że czasami sama Natura może nie dać w 100% satysfakcjonujących efektów, i tu
wkracza Azja,
fantastyczne
połączenie składników naturalnych z chemicznymi (choć nie ukrywam, nie mogę się
doczekać,
kiedy
na polski rynek wejdzie marka, która będzie prawdziwą rewolucją, oczywiście
czytelnicy bloga Kosmetyki
bez
Tajemnic dowiedzą się o tym pierwsi). Co po roku obcowania z koreańskimi
specyfikami mogę powiedzieć?